niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział I: "Kara"

Razem z Kubą siedzieliśmy na kanapie, popijaliśmy piwo i graliśmy w fifę. Oczywiście nie odbyło się bez wyzwisk i niekulturalnych słów. Naszą rozmowę przezwała dzwoniąca komórka przyjaciela. Odebrał telefon i na kilka minut zamknął się w swoim pokoju,

- Ola dzwoniła – powiedział, gdy do mnie wrócił – Niestety musimy kończyć naszą zabawę, bo moje kochanie ma ochotę na kino i spacer – powiedział i ponownie zniknął w swoim pokoju. Ja natomiast wbiłem wzrok w podłogę i zacząłem rozmyślać nad przyszłością – Co ci jest? - zapytał Kuba wchodząc do salonu.
- Kochasz ją? - zapytałem
- Kogo?
- No Olę.
- Kocham ją najmocniej na świecie.
- Jakie to uczucie?
- Miewałeś już dziewczyny więc powinieneś o tym doskonale wiedzieć.
- Miałem, ale chyba jeszcze nigdy nie byłem zakochany. Chciałbym spotkać taką, która zawróci mi w głowie i przez nią nie będę w stanie myśleć o nikim innym.
- Oj Furmi – poklepał mnie po ramieniu – Mówiłem Ci żebyś nie oglądał tyle tych bezsensownym romansideł, bo Ci się w głowie poprzewraca no i proszę, stało się. Jak tak ci zależy na znalezieniu dziewczyny to obiecuję, że jak wrócę z kina to pójdziemy na jakąś imprezę.

O 22:00 Kuba wrócił i poszliśmy do najlepszego klubu w mieście. Zachowywałem się tak jakbym nie przyszedł tu wyrwać jakiejś laski, tylko po to, żeby rozpaczać po stracie ukochanej. Jeszcze nigdy nie wypiłem tyle alkoholu. Do mieszania wróciliśmy o 5:00 nad ranem. Złym pomysłem było wracanie do domu o tak późno, gdy wiedziało się, że o 10:00 jest trening. Normalnie taki numer może by i przeszedł, ale teraz kiedy Legia walczy o Ligę Mistrzów? Urban na pewno nie odpuści. Wstałem, ubrałem się, wziąłem butelkę wody do ręki i wolnym krokiem ruszyłem w stronę stadionu. Głowa bolała jak jeszcze nigdy, a ciało odmawiało posłuszeństwa. Wiedziałem, że to będzie ciężki trening. Byłem już naprzeciw stadionu. Cierpliwie czekałam na zielone światło i weszłam na pasy. W tym momencie widziałem tylko samochód jadący prosto na mnie, który zatrzymuje się z piskiem opon kilka centymetrów ode mnie. Z auta wysiadła ładna dziewczyna, była bardzo zdenerwowana.

- Przepraszam. Nic się panu nie stało? - podbiegła do mnie
- Nie nic mi nie jest. Niech się pani nie przejmuje. - powiedziałem i uśmiechnąłem się, a ona szybko wróciła do samochodu i odjechała, a ja poszedłem na trening.

Wszedłem do szatni. Jak się okazało Kuby jeszcze nie było. Gdzie on może być? Przecież w domu już go nie było. Przebrałem się i razem z kolegami z klubu poszliśmy na murawę. W środku treningu przyszedł Kuba. Jak się okazało noc spędził u Oli. Trening był niesamowicie męczący. Jakby Urban wyczuł, że przyszedłem do klubu na kacu i chciał się za to zemścić. Po dwugodzinnym treningu wreszcie mogliśmy iść do szatni. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, kiedy do szatni wszedł trener.

- Dominik, widzę, że lubisz balować, dlatego mam coś dla ciebie. - wręczył mi kopertę i zostawił nas samych.
- Co masz? Co masz? Co masz? - zainteresował się Kuba – Otwieraj to szybciej!
- Bilety na jakiś pokaz mody
- Stary, współczuję. - poklepał mnie po ramieniu Kosa
- Sobie też współczuj.
- Dlaczego? - nie zrozumiał
- Bo tu są dwa zaproszenia i ty idziesz ze mną
- Dlaczego ja? Zabierz jakąś laskę czy coś. Ja nigdzie nie idę – oburzył się
- Idę z tobą, bo to ty przez ciebie mam dzisiaj kaca.

Do mieszkania wróciliśmy około 13:00. Na obiad zamówiliśmy pizzę. Po zjedzeniu usiedliśmy przed telewizorem i zaczęliśmy oglądać „trudne sprawy”. Było przy temu dużo śmiechu. Nagle Kuba wstał i nic nie mówiąc gdzieś poszedł. Po kilkunastu minutach zawołał mnie do swojego pokoju. Stanąłem w drzwiach jak wryty. Chyba wszystkie ciuchy jakie ma, były rozrzucone po całym pokoju.

- Co ty kretynie odwalasz?! Tydzień będziesz to sprzątać i nie myśl, że ja ci w tym pomogę! - powiedziałem
- Ten czy ten? - pokazał mi dwa garnitury
- Na pogrzeb idziesz?
- Masz rację. Idziemy na zakupy! Sobie też mógłbyś coś kupić – powiedział i ruszył do mojego pokoju. Chciał otworzyć moją szafę, ale na szczęście zdążyłem ją przytrzymać.
- Co ty stary odwalasz?
- Zbieramy się nie ma czasu już 14:30 – ignorował mnie
- Po cholerę mam iść na zakupy skoro wszystko mam?
- Idziemy na pokaz mody. Zapomniałeś? Chyba nie masz zamiaru iść tam w jeansach i pierwszej lepszej koszulce.
- W sumie to właśnie tak chciałem się ubrać.

Jakimś cudem Kosie udało się wyciągnąć mnie na zakupy. Po trzech godzinach spędzonych w złotych tarasach mogę stwierdzić, że wolałbym iść już po nowe ciuchy z jakąś dziewczyną. Kosecki jest nie do wytrzymania. Ja jeszcze nie zdążę rozejrzeć się po jednym sklepie, a już jestem w następnym. W końcu udało mi się coś kupić. Całkowicie wykończony szedłem już w kierunku samochodu, by tam w spokoju poczekać na przyjaciela. Jeszcze nawet nie zdążyłem wsiąść, a Kuba już był przy mnie.

- Wysiadaj! No nie siedź tak! No wychodź szybciej! - zrezygnowany wysiadłem z auta
- O co teraz chodzi?
- Wyglądasz beznadziejnie – oznajmił
- Dzięki za komplement. Zawsze marzyłem o tym, żeby ktoś powiedział mi, że wyglądam beznadziejnie.
- Jak widzisz spełniam marzenia. Dosyć tego gadania! Idziemy do fryzjera!

Musiałem iść z nim zmienić fryzurę, bo inaczej nie dałby mi spokoju. Do domu wróciliśmy o 19:00. Czułem się jakbym przez ostatni tydzień grał dwa mecze codziennie, a między nimi miał pięciogodzinne treningi. Szybko znalazłem drogę do łóżka. Nieważne, że nie było moje tylko Kuby, miałem ochotę zasnąć.

1 komentarz:

  1. Nie przepadam za Legią, ale muszę przyznać, że ten blog jest wspaniały. Lepszy od poprzedniego, więc oby tak trzymać ;) Pokoje chłopaków są fantastyczne, a Dominika powalił mnie na kolana ;)
    Bardzo chcę już kolejny dajcie znać na GG kiedy będzie kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń